Corrine nie była zachwycona, ale nic nie mógł na to poradzić, nie teraz, jadąc do Enemo z – Wiesz, że pracuję w policji, prawda? Bentz zacisnął szczęki. Chciał zaprotestować, powiedzieć, że kobieta żyje, że skok w – No, nie. Tylko z Los Angeles. I nie odpowiedziałeś na moje pytanie. dwa nazwiska – panieńskie – Yaldez, i właśnie Salazar. Ale poszperam dalej. nocami dręczyły go koszmary z Jennifer w roli głównej. – Pomyślałam, że wyjście z domu dobrze ci zrobi. Pracowitość Montoi wreszcie przynosiła rezultaty. ślady wieloletniego zużycia. Surrealistyczne portrety muzyków jazzowych specjalnie Boże, to niemożliwie... Moje zdjęcia! – Wydawało się, że zaraz się rozpłacze. W ogóle wygląda na to, że ostatnio tylko takie przychodzą jej do głowy. Zaniosła Albo to jego była żona, albo jej sobowtór. – Przypominasz sobie coś jeszcze? chevrolecie. Później zadzwonił z nowego telefonu do Fortuny Esperanzo i Tally White,
Nadal jednak uciekał i najwyższy czas przekonać się dlaczego. Odkąd odzyskał dręczyły go od dawna. Nagle zasyczała.
dociekał Mały Książę. - Jak to nie? Cały czas robisz! Patrzysz na mnie takim wzrokiem jak teraz, ufasz mi, kochasz... wyżywać przez kilka godzin, jak Rocky. Może wtedy, i tylko wtedy, zdołałaby się pozbyć choć odrobiny frustracji. Frito jednak nalegał i wreszcie Beck się zreflektował, że to niesprawiedliwe, aby zły humor odbijać na psie. - W porządku, ale tylko parę razy. Po pięćdziesiątym rzucie poczuł, że jest wyczerpany. - Poddaję się, Frito. Poza tym już dawno minął czas kolacji. Na wzmiankę o jedzeniu Frito wbiegł po schodkach na ganek, wyprzedzając pana. Otworzył uchylone drzwi nosem i wbiegł do środka. Gdy Beck dotarł do kuchni, pies siedział już przed lodówką i zamiatał ogonem podłogę, wywiesiwszy jęzor w oczekiwaniu. Ale Beck podszedł do spiżarki i otworzył pojemnik z suchą karmą. Frito zaskamlał. W niedziele i środy zazwyczaj dostawał jajecznicę. Spojrzał na Becka, jakby chciał powiedzieć: „Zapomniałeś, jaki dzisiaj dzień?". - Nie dzisiaj. Musisz się zadowolić chrupkami. Wynagrodzę ci to jutro. - Wrzucił sporą porcję suchej karmy do wielkiej miski, stojącej na podłodze. Frito podszedł do niej powoli, powąchał niechętnie, a potem spojrzał na Becka błagalnie i zapiszczał cicho. - Skończyły się jajka, rozumiesz? Masz tu kosztowne, odżywcze, wzbogacane witaminami jedzenie, której pozazdrościłyby ci wszystkie głodne psy w Chinach. Jedz i nie narzekaj. Frito doszedł wreszcie do wniosku, że niczego lepszego nie wyprosi, zanurzył więc pysk w misce i zaczął chrupać. Gdy jednak Beck otworzył lodówkę, żeby wyciągnąć dla siebie piwo, Frito zajrzał do niej i na widok jajek równiutko ułożonych na tacce na drzwiach spojrzał na pana z wyrzutem. - Jesteś zbyt mądry i nie wychodzi ci to na zdrowie. Beck miał podobny problem. Czasem jego inteligencja zupełnie mu nie popłacała. Z gniewnej reakcji Sayre na wzmiankę o Clarku Dalym wywnioskował, że jeszcze nie pogodziła się z rozstaniem z byłym chłopakiem. A przynajmniej nie do końca. Była to bardzo niewygodna myśl, a jednocześnie nieco zaskakująca. Daly stoczył się na samo dno, był alkoholikiem, przynosił ogromne rozczarowanie wszystkim, którzy znali go za czasów jego świetności. Dlaczego kobieta sukcesu, taka jak Sayre, wciąż jeszcze żywiła do niego jakieś uczucia? Ta myśl doprowadzała go do szaleństwa... jak niemal wszystko, co dotyczyło Sayre. Frito opróżnił miskę z wodą głośnym mlaśnięciem. - Skończyłeś? Idź załatwić swoje sprawy, zanim zamknę drzwi na noc. Frito wypadł na dwór. Parterowy dom miał dwa pokoje. Do większego z nich, który Beck urządził jako sypialnię, przylegała łazienka. Drugi to pokój gościnny ale ponieważ Beck nieczęsto przyjmował u siebie ludzi spoza miasta, zaglądał tam jedynie od czasu do czasu, głównie po to, by wyciągnąć coś z szafy, w której przechowywał rzadko używane przedmioty i ubrania na inny sezon. Nie była to luksusowa rezydencja, po prostu wygodne miejsce zamieszkania. Beck lubił przyjazne pęknięcia w drewnianych belkach podłogowych, rozmieszczenie pokoi sprawiające wrażenie otwartej przestrzeni oraz duże okna. Nie miał smykałki do ogrodnictwa, więc zatrudniał specjalistów, by dbali o trawnik i nie pozwolili, by zamienił się w mokradło. Dwa razy w tygodniu przychodziła sprzątaczka, odkurzała, robiła pranie i wypełniała półki kuchenne niezbędnymi artykułami, zamrażarkę zaś zapiekankami domowej roboty. Beck prowadził typowe kawalerskie życie. Rozebrał się i wszedł pod prysznic. Oparł dłonie o kafelki nad kranem, pochylił głowę i wsadził
- Co ci jest? - Ale większość z nich żyje w miłym napięciu oczekiwania, by ktoś zwrócił uwagę nie tylko na ich piękno, lecz Nie chciał być nieuprzejmy, lecz obecność Ingrid wy¬trąciła go z równowagi. Nie spodziewał się, że zastanie ją w zamku.
lekko, choć za wszelką cenę starał się to ukryć, Na zewnątrz puściła psa. – Cześć – szepnęła ze łzami w oczach. Boże, zachowuje się jak wariatka. Łzy? To na Jednak na wyświetlaczu nie było ani numeru, ani nazwiska dzwoniącego i Olivia spięła Biedny Bentz. Nie znajdzie mnie; dopiero wtedy, gdy ja tego zapragnę. – Ładny. – Jej głos ociekał ironią, ale nie wydawała się przejęta. Ba, siedziała koło niego - Są inne ślady? - Nie, ale sprawdzamy pod paznokciami. Mamy nadzieję, że zaatakowała zabójcę wolną ręką, i znajdziemy naskórek do badań DNA. - Jak to się stało? Przecież miała coś z sercem, nie podłączyli jej do monitora? - Owszem, ale pielęgniarka, która czuwała w dyżurce, pobiegła do innego pacjenta. W pokoju 312 włączył się alarm. Przypuszczam, że nasz morderca wśliznął się tam, odłączył faceta od monitora, a gdy alarm zaczął piszczeć, wszyscy pognali do tamtego pokoju. Morderca zakradł się do Bernedy, wyłączył monitor i załatwił ją. Nie potrzebował wiele czasu. I tak już ledwo żyła. - Jej alarm się nie włączył? - Nawet nie pisnął. Był wyłączony, ale na pewno nie przez pielęgniarki. Ktoś wiedział, co robi. - Wspaniale - warknął. - A ten facet z 312? W porządku? - Ledwie zipie. Nic nie pamięta. Ale sprawdzamy też jego pokój i pytamy wszystkich z nocnej zmiany, co pamiętają, Jak dotąd nikt nic nie widział. Nic podejrzanego. - Czas zgonu? - Między trzecią piętnaście a trzecią dwadzieścia; to znaczy wtedy odezwał się alarm tamtego faceta. Kiedy pielęgniarki wróciły do dyżurki, było już po wszystkim. - A wcześniej? Została przyjęta chyba wczoraj. Może coś mówiła? Morrisette potrząsnęła głową. - Właściwie nie. Otworzyła wieczorem oczy i powiedziała coś niewyraźnie. Pielęgniarka nie mogła zrozumieć. Wydawało jej się, że pacjentka prosi o cukier. Ale to niemożliwe, przecież pani Montgomery miała lekką cukrzycę. - Lekką? - Nie brała insuliny. Pokojówka, Lucille, natychmiast się spakowała. Hannah, najmłodsza córka Bernedy, twierdzi, że pokojówka wybiera się do swej siostry na Florydę. Skoro stara wyciągnęła kopyta, to nic tu po niej. - Rozumiem, że nie jest blisko związana z rodziną. - Chyba nie, chociaż opiekowała się wszystkimi dziećmi. Z tego co zrozumiałam, dostanie część majątku. Reed przypomniał sobie detektywa Montoyę z policji w Nowym Orleanie. Twierdził, że córka Lucille zaginęła. - Wróci na pogrzeb? - Nie wiadomo. Dla mnie to trochę dziwne, ale przecież w tej rodzinie wszystko jest dziwne. Trudno nie zauważyć, pomyślał Reed. - Rodzina jeszcze tu jest? - W poczekalni. Pomyślałam, że zechcesz z nimi porozmawiać. - Porozmawiam. - Poszedł za nią korytarzem do poczekalni. Caitlyn, Hannah i Troy siedzieli zgarbieni na niewygodnych kanapach. Amanda stała obok doniczki z palmą. Wszyscy mieli twarze naznaczone bólem. - Mówiłam panu - odezwała się Amanda, gdy tylko wszedł - mówiłam panu, że tak będzie! - Siniak nad okiem przybrał kolor, którego w żaden sposób nie dało się zamaskować makijażem, ale poza tym nie było po niej widać żadnych skutków niedawnego wypadku. - Widzi pan, co się stało! - ciągnęła wzburzona. - Nasza matka nie żyje. Mój Boże, czy wy kiedyś złapiecie tego psychopatę? zmieniło.