Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/circuitus.to-napisac.pulawy.pl.txt): Failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/tymek10/ftp/paka.php on line 5

Warning: Undefined array key 1 in /home/tymek10/ftp/paka.php on line 13

Warning: Undefined array key 2 in /home/tymek10/ftp/paka.php on line 14

Warning: Undefined array key 3 in /home/tymek10/ftp/paka.php on line 15

Warning: Undefined array key 4 in /home/tymek10/ftp/paka.php on line 16

Warning: Undefined array key 5 in /home/tymek10/ftp/paka.php on line 17
odpowiadać na pytania typu „dlaczego?"

była jedną z najlepszych w swojej branży i posługiwała się najnowszymi

– Nie podoba mi się to i tyle – przyznała Kristi. Siedziała w samochodzie, jedną ręką
ciemnych włosach, rozmawia z dziennikarką. Bledsoe, poważny i zmartwiony, nie powiedział
sprawiały, że czuł się tu jak w wesołym miasteczku. Na sztucznych kwiatach gromadził się
Ktoś się roześmiał, kilka biurek dalej drukarka wypluła plik kartek. Tnnidad spisywał
trafiło do wszystkich – obiecała z uśmiechem.
Zjechał z autostrady, trafił na korek. Ciekawe, czy w motelu czeka na niego kolejne
– Nie sądzę. – Uważa mnie za idiotkę czy co?
pewność, że widział zielone oczy. Zielone! Jak Jennifer! Przyglądały mu się przez mgłę.
– Boże, dopomóż – szepnęła.
Santa Monica.
drewnianym krześle, myśląc, że od ostatniej rozmowy z Olivią minęły całe wieki.
zielone szkła kontaktowe i wypcham policzki, będę wyglądała jak ta cała Jennifer. – Na
neonem reklamującym motel i jego atrakcje – basen i bezprzewodowy Internet.
wkradał się do jego duszy.

miały coś wspólnego z Jackiem Swiftem, no i oczywiście powiadomiłaby

– Jasne, ale wiesz, że nie należę do kobiet, które pokornie czekają w nieskończoność.
kawiarni, w której wiedział, że jest wifi.
w szpitalu w Luizjanie. Jak doszedł do wniosku, że kobieta, która mu się ukazuje, to nie

I dobrze!

jej nie mieli, więc... - Federico podniósł ręce. - Chyba
to był po prostu bardzo wygodny układ. I już nie musiałem
- Masz rację, raczej nie. Ale wiesz co? Wprawdzie nie tęsknię

Podszedł do niej, przyklęknął, pocałował w pępek. Jej skóra była ciepła i miała słonawy smak. Lśniła w słońcu. Przesunął się ku górze i dotknął językiem twardego, spragnionego dotyku sutka. - Och! - jęknęła, przeciągając się. Leniwie zdjęła okulary i patrzyła na niego z rozbawieniem. Spojrzał jej w twarz. Jednak teraz nie była już Caitlyn Montgomery Bandeaux, była Rebeką. Jej uśmiech stygł, oczy zrobiły się szkliste, rysy rozmazane, a ciało zimne jak marmur. To był tylko sen, ale uświadomił Adamowi, że jego najgorsze przeczucia mogą się sprawdzić. Rebeka wcale nie pojechała na jedną z tych swoich szalonych wycieczek. Nie wyruszyła na poszukiwanie przygód, raczej przytrafiło jej się coś złego. Być może już nie żyła. I miało to związek z Caitlyn. Z notatek, które pozostawiła Rebeka, wywnioskował, że Caitlyn Bandeaux była jej najciekawszym przypadkiem. Planowała poświęcić jej i jej siostrze Kelly więcej czasu i uwagi. Jednak notatki były bardzo chaotyczne. Intrygujące, lecz niekompletne. Wszystko wskazywało na to, że brakuje wielu stron. Zarzucił ręcznik na szyję i poszedł do gabinetu. Była czwarta nad ranem, ale nie czuł zmęczenia. Odsunął krzesło i włączył komputer. Gdy maszyna budziła się do życia, stanął mu przed oczami obraz Caitlyn. Wyobraził sobie jej ciemne włosy rozrzucone na poduszce, miękką, jedwabistą skórę... do diabła, zbyt długo nie był z kobietą. Zdecydowanie zbyt długo. Odgonił kuszące myśli i sprawdził pocztę elektroniczną. Cze-kał na wiadomość od firmy, której powierzył twardy dysk. Liczył, że uda im się odzyskać dane. Ale wciąż jeszcze się nie odezwali. A czas ucieka. Wkrótce będzie musiał wyznać wszystko Caitlyn. I policji. I sobie samemu. Za daleko zabrnął. Jego zainteresowanie Caitlyn przekroczyło zawodowe granice. Stąpał po cienkim lodzie. Lada chwila tafla się załamie, a on zapadnie w ciemną głębię. Wir emocji pociągnie go na dno. Uważał, że jest fascynująca. Tajemnicza... I nie było to zasługą okoliczności, w jakich się poznali. Nie dawała się zaszufladkować. Raz była nieśmiała, a po chwili bardzo pewna siebie. Jej reakcje wydawały się uzasadnione, a niepokój całkiem zrozumiały, ale może były objawem choroby psychicznej? „Boję się... Jezu, boję się, że w jakiś sposób jestem odpowiedzialna za śmierć mojego męża”. Morderczyni? Nie. Więc skąd te rany na nadgarstkach? Skąd krew w jej sypialni? Czy to prawda, czy halucynacje? I co byłoby gorsze? Przetarł czoło brzegiem ręcznika, poszedł do kuchni i wyjął z lodówki piwo. Nie może związać się z Caitlyn Bandeaux. Nie może. Otworzył puszkę i pociągnął duży łyk. Kogo on, do diabła, oszukuje? Już był związany. Już było za późno.

oraz jego żona i troje dzieci, wszystkie poniżej dziesiątego
– Wzięła go za rękę. – Jack, ja to wszystko znam.
pocałować!